Kto wypiera polskiego kucharza?

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie opętała minie ksenofobia, nie ogarnął nacjonalizm. Popieram Slow Food.

Karta menu, czyli Schabowe z pangi

Szlag człowieka może trafić, gdy widzi, co się wyprawia z jego narodową spuścizną. I jestem w stanie zrozumieć kuchnie fusion, ale nazwanie potrawy „schabowe z pangi w polskim sosie z grzybów mun”, to z lekka przesadna frywolność, której osobiście nie potrafię zaakceptować. Nie docierają tu do mnie postulaty o mieszaniu się kultur, o innowacyjności w gastronomii. Ktoś kiedyś postawił filary i zbudował na nich dom, my ten dom możemy remontować, ale filarów nie burzmy, zachowamy wtedy swoją tożsamość narodową, która ostatnio mocno kuleje…

Knajpa u chińczyka i turecki kebab

Na każdym rogu, niemalże wszędzie czuć 3-tygodniową fryturę i wielkie neonowe napisy „całodobowa masakra” (przyp. Autora). Uwielbiam kuchnie innych narodów, przyjaźnie się z wieloma szefami kuchni, którzy nie pochodzą z Polski i są wybitnymi kucharzami, często perfekcyjnymi w swojej dziedzinie. Wyjeżdżając ze swoich krajów, chcieli pokazać innym narodom prawdziwą sztukę kulinarną swojej ojczyzny. My niestety wchłonęliśmy to zbyt mocno i teraz poniewieramy czyjeś tradycje stawiając budy z bezwartościową paszą, mówiąc, że prowadzimy turecką restaurację. Obcokrajowcy podłapali ten nurt i wzorując się np. na sukcesie odniesionym w Niemczech, rozpoczęli kampanie w Polsce. W kraju zanika kultura tradycyjnego jedzenia, a nam restauratorom opadają ręce.

 

U sąsiada trawa bardziej zielona

Polski konsument uwielbia zagraniczne jedzenie. Jedząc sushi czuje, że wyszedł z komuny i smakuje namiastkę świata, jakby tam był. Czy tak jest? Lubujemy się w promowaniu zagranicznych marek, robimy to bardziej ochoczo, czując do nich respekt, jakby były lepsze. Czujemy globalną potrzebę utożsamiania się ze światem umieszczając na produktach typowo polskich produktów twarze kucharzy z Francji, Anglii czy Włoch. Oddaliśmy władzę w kreowaniu Polskiej Kuchni zagranicznym Szefom Kuchni. Po co ?

Odwróćmy sytuację: spójrzmy na sąsiadów np. mocno liberalnych Niemców. Nie znam przypadku, w którym kreatorem niemieckich smaków był Francuz czy Amerykanin. Nie przypominam sobie, aby we francuskim środowisku kulinarnym był lub jest Niemiec, Czech czy Rosjanin.

Z drugiej strony wiem, że dużo nam dała znajomość i wiedza, którą dostaliśmy od zachodnich kucharzy. I osobiście bardzo sobie cenię tę wiedzę. Ale czy nie jesteśmy w stanie iść już dalej sami, bez „opieki”, promując polskie regionalne dania, aby do końca nie zapomnieć smaków ojców, dziadów i pradziadów? Myślę, że to nasza powinność i społeczny obowiązek.

Krzysztof Szulborski