Kuchnia dla zakochanych

W gotowaniu liczą się nie tylko umiejętności techniczne kucharza. Tkwi w tym jakaś diabelska złośliwość, gdyż czasami improwizacja poparta wiedzą i talentem może sprawić cuda. To jak z miłością, na którą nie ma sprawdzonej recepty”, William Ledeuil.

W słynnej „Uczcie Babette” jest taka scena: ubrani na czarno purytanie biorą do ust pierwszy kęs przygotowanych przez nią, mistrzowskich potraw. Najpierw nieśmiało, z lekkim zawstydzeniem, boją się przyznać, że jedzenie może sprawiać im przyjemność. Te dania – powoli, ale wyraźnie – wpływają na ich nastrój, sposób mówienia, usposobienie.

Po co o tym piszę? Wierzę, że dobra kuchnia ma w sobie ogromną moc łączenia, zbliżania. W mistrzowskich, niebanalnych potrawach można się zakochać, a miłość do kuchni przekłada się na to, jak postrzegamy siebie i innych. Jak mówimy, jak myślimy, jak kochamy.

Ważna jest inspiracja. W walentynkowej kuchni, która jest z założenia kuchnią miłości, liczy się nie tylko to, co potrafimy, ale też to, w jaki sposób przekazujemy innym swoje wyobrażenie o idealnej potrawie. Pozwolę sobie zacytować myśl Williama Ledeuila: „W gotowaniu liczą się nie tylko umiejętności techniczne kucharza. Tkwi w tym jakaś diabelska złośliwość, gdyż czasami improwizacja poparta wiedzą i talentem może sprawić cuda. To jak z miłością, na którą nie ma sprawdzonej recepty”.

Niebanalna  kuchnia dla zakochanych to coś więcej niż składniki. Nie ma co oskarżać kucharza o banał: niech będą ostrygi, niech będzie czekolada, niech będą truskawki, orzechy, miód, imbir i wanilia. Nie ma sensu kłócić się z naszymi średniowiecznymi praprzodkami, którzy już dwa tysiące lat przed nami wiedzieli, które składniki wywołują u jedzącego szybsze bicie serca.

Do listy afrodyzjaków dodałbym od siebie także podroby – to prawdziwe witaminowe i miłosne bomby. Jeśli klientowi nie kojarzą się dobrze, to znaczy, że nigdy nie próbował cynaderek w czerwonym winie i drobiowych wątróbek w miodowym sosie. Dzień zakochanych to dobra okazja, żeby nadrobić kulinarne zaległości.

Nie będę zagłębiał się w chemiczny skład afrodyzjaków i ich udowodnione naukowo działanie na nasz organizm. Tak jest i już. Z perspektywy kucharza sprawa wygląda lepiej, bo zmysłowo – czy jest coś bardziej doskonałego niż słodycz i delikatna konsystencja czekolady, szlachetność smaku i wyjątkowy sposób otwierania ostryg czy zapach wanilii, który można – dosłownie – skonsumować?

Oryginalności walentynkowych potraw doszukiwałbym się w czymś innym – dodatkach, oryginalnych połączeniach, nowoczesnych metodach obróbki termicznej. W rzemiośle połączonym z kulinarnym artyzmem i polotem. Przykłady? Ser pleśniowy Stilton z kawałkami gorzkiej czekolady, truskawki w sosie miodowo-imbirowym, ostrygi z dodatkiem oliwy truflowej. Do tego czynnik „x” – kunszt kucharza połączony z niezwykłym wyczuciem smaku.

Ważne, żeby nie oszukiwać – jeśli czekolada, to prawdziwa, belgijska, jeśli truskawki, to świeże, nie mrożone, jeśli miód to z godnej zaufania pasieki, jeśli wanilia, to najbardziej aromatyczna. Zapach walentynkowego jedzenia jest równie ważny – a może nawet ważniejszy – niż smak.

Do pobudzenia zmysłów i miłosnych wyznań konieczne jest nie tylko to, co się je – równie istotne jest otoczenie. Oryginalna, zastawa, uprasowany, elegancki obrus, świecie, świeże kwiaty: wydawałoby się, że to banalne i nic nie znaczące szczegóły, ale bez nich nawet najlepsze jedzenie pozostanie wyłącznie jedzeniem i nie będzie zachwycać. Można dodać oryginalny akcent – przystroić talerz jadalnymi kwiatami, położyć na środku stolika miskę wypełnioną świeżymi truskawkami.

No i najważniejszy punkt posiłku – wino, koniecznie dobre, musujące, najlepiej oryginalny szampan. Pewna pisarka powiedziała kiedyś: „Jest taka chwila pomiędzy 15. a 16. łykiem szampana, kiedy każdy jest arystokratą”. I o to chodzi – szlachetność trunku dodaje pewności siebie, podnosi samoocenę, zachęca do miłosnych wyznań. Jeśli ma być niebanalnie, niech będzie z dodatkiem likieru z czarnego bzu albo z gujawą.

Co jest ważniejsze – uczucie czy kuchnia? Nie mam zamiaru odpowiadać na to pytanie, może dlatego, że stawiam między tymi dwoma pojęciami znak równości. I tego życzę wszystkim, którzy będą przygotowywać potrawy dla zakochanych.

Zakąska na gorąco : Krewetka olbrzymia z grilla

Składniki na 2 porcję :

  • 2 szt. Krewetka Gambas
  • 100 g  Serce Karczocha
  • 40 g Pomidory coctailowe Hiszpańskie
  • 20 g Szparagi zielone

Marynata do krewetek

  • 10 g Oliwa z Oliwek Ex Virgin
  • 20 g Szampan Don Perignon
  • 10 g Czosnek
  • Przyprawy: mielone utłuczone nasiona Durianu , Szafran , Kminek , Koperek , Sól , Piri – Piri

Sos  konfitura z z czerwonej cebuli z czekoladą

10 g oliwy z oliwek

30 g czerwonej cebuli

20 g czosnku

15 g ocet balsamiczny z Modeny

15 g Miodu gryczanego

20 g czekolady gorzkiej( 90% kakao)

Przyprawy : Imbir , sól

Sposób Przygotowania

Krewetki zamarynować  w wymienionych ingrediencjach i odstawić w chłodne miejsce na około 3-4 godzin. W tym czasie przygotować konfiturę z czerwonej cebuli smażąc po kolei na oliwie cebule i czosnek, dodając ocet balsamiczny i pozostałe składniki,  gotując, aż smaki się połączą, a sos zgęstnieje . Krewetki podawać grillowane z grillowanymi warzywami ( karczochy i pomidory i konfiturą z cebuli.

Krzysztof Szulborski