Nie grzesz, a klient powróci.

Zaczyna się sezon, a wraz z nim wzmożona praca restauracji, barów, budek z jedzeniem i jadłodajni. Wielu właścicieli obiektów gastronomicznych zaciera ręce,  licząc na ogromne przychody przy minimalnych kosztach własnych. Latem oszczędza się na głównie na pracownikach i produktach, czyli na filarach każdej (bez wyjątku!) działalności gastronomicznej. Rozprawianie o tym, dlaczego tak się dzieje, jest niemalże zbędne. Każdy przedsiębiorca dąży do sytuacji, w której przychody biją na łeb wydatki. Istotą sprawy są jednak konsekwencje niegodziwych działań restauratora, oszukującego swoich sezonowych gości.

picjumbo.com

Siedem grzechów głównych nieuczciwego restauratora sezonowego.

1. Pycha – restaurator czuje się lepszy niż jego goście, traktując ich nierzadko jak przysłowiową szarańczę.

2. Chciwość – restaurator chce zarobić jak najwięcej, nie zważając na godność i zdrowie innych ludzi. Oszukuje swoich gości, by czerpać zyski.

3. Nieczystość – restaurator nie zważa na zachowanie higieny w swoim lokalu oraz w kuchni.

4. Zazdrość – restaurator zazdrości swojej konkurencji tego, że ma większą frekwencję w lokalu. Stosuje różne chwyty marketingowe, by przyciągnąć do siebie gości. Często obniża ceny dań kosztem ich jakości, która i tak już pozostawiała wiele do życzenia.

5. Niemarnowanie jedzenia i picia – restaurator nie wyrzuca produktów, które nie nadają się już do spożycia. Praktykuje reanimacje dań i ponowne włączenie ich do obiegu.

6. Gniew – restaurator gniewa się, gdy zwraca się mu uwagę, na fatalne warunki panujące w jego lokalu.

7. Lenistwo – restaurator nie trudzi się, by sprostać oczekiwaniom swoich gości. Zatrudnia tanią siłę roboczą na okres wakacyjny, by samemu nie musieć pracować poza sezonem.

Kto się na to godzi?

Nieuczciwi restauratorzy często nazywają turystów szarańczą, januszami, tudzież letnikami (jako forma wyśmiewcza). Traktują ich nie jako gości, lecz jako jednorazowy strzał, deszcz gotówki. Nie zależy im na tym, by turysta do nich wrócił czy też polecił ich restaurację/jadłodajnię/bar swoim znajomym, potencjalnym gościom.

Dziś jednak nie tak łatwo oszukać turystę. Społeczeństwo jest coraz bardziej wyedukowane gastronomicznie, a co za tym idzie, bardziej wymagające. Kto się więc na to wszystko godzi? Wydaje mi się, że wszystko rozchodzi się dalej o pieniądze. Gość, płacąc 10 zł za gigantycznego kotleta schabowego, górę ziemniaków i zestaw surówek, ma poczucie, że to wspaniała okazja. Smak i jakość posiłku schodzi na drugi plan, bo w końcu „za takie pieniądze…” nie można spodziewać się zbyt wiele. Ważne staje się tylko to, by się najeść. Pamiętajmy o tym, że w sezonowych lokalach często karmią przejezdnych najniższą klasą produktów, daniami przygotowywanymi w brudnej kuchni w niehigienicznych warunkach.  Nie zwracając uwagi na taki stan rzeczy, konsumenci sami dają przyzwolenie na takie haniebne praktyki.

Przebieg informacji.

Miejsca wakacyjnego pobytu są zwyczajowo wybierane „z polecenia”. Podobnie jest z lokalami gastronomicznymi. Wiele portali internetowych oraz sami internauci prowadzą przeróżne rankingi i porównywarki, mające na celu typowanie miejsc, w których można smacznie zjeść oraz roznegliżowanie tych, w których karmi się ludzi źle, karygodnie lub się ich zwyczajnie truje.

Aby uniknąć wakacyjnego rozstroju żołądka, wybierając się w nowe miejsce zawsze warto sprawdzić na jakie wrażenia kulinarne możemy liczyć w okolicy. Jeżeli jednak nie mamy takiej możliwości, należy mieć oczy dookoła głowy i stosować zasadę ograniczonego zaufania. Jeżeli wchodząc do restauracji/jadłodajni poczujemy, że coś jest, powinniśmy uwierzyć intuicji i wiać!

Krzysztof Szulborski
Poradnik Restauratora, czerwiec nr 6/2015

(fot. picjumbo.com)